Featured

Słowo na 16 marca 2025

W poprzednim miesiącu przywołałem niektóre wydarzenia z życia Sługi Bożego ks. Jana Marszałka z pierwszych tygodni posługi duszpasterskiej w Białym Kościele. Ograniczyłem się jednak do listów, jakie wierni ze Skrzypnego pisali do niego, wyrażając żal z powodu jego odejścia z ich wspólnoty. Ta tęsknota wiernych za gorliwym kapłanem była promykiem radości dla niego w nowej trudnej sytuacji. Odpowiedź ks. Marszałka na te listy również była bardzo wzruszająca. Oto piękny ślad posługi duszpasterskiej kapłana oddanego Chrystusowi i Jego Kościołowi. Wróćmy tym razem do niektórych trudnych spraw, przed którymi stanął Sługa Boży w nowym miejscu swojej posługi.

Ks. Marszałek objął administrację parafii w Białym Kościele 24 grudnia 1953 roku, czyli w Wigilię Bożego Narodzenia. W homilii w czasie Pasterki zwrócił się do swoich nowych parafian w bardzo wzruszających słowach. „W tę świętą noc pełną tajemnic, śpiewu anielskiego, blasku gwiazd, w tę noc kiedy serca Wasze nabrzmiałe miłością ku Bogu i ludziom, kiedy z cichym szelestem padają tak białe płatki śniegu, staję po raz pierwszy przed Wami, drodzy Parafianie, aby się z Wami przywitać”. I w dalszej części wyraził pokornie swoje obawy i nadzieje. „Staję przed Wami jako nowy Wasz duszpasterz z pewnym lękiem, bo zdaję sobie sprawę z odpowiedzialności jaka mnie czeka przed Bogiem i sumieniem i Maryją i ludźmi za dusze ich; staję z ufnością w pomoc u Bożego Serca i Niepokalanego Serca Matki Najświętszej oraz w ufności w Waszą dobrą wolę”.

Te piękne słowa były wypowiadane w trudnych okolicznościach. Opisał je nieco w swoich zapiskach. W listach pozostawił krótki opis swojej sytuacji, że obecnie zwalił mu się na głowę cały stos kłopotów i byłoby mu wygodniej pracować dalej w Skrzypnym, niż zmagać się tutaj z tymi nowymi problemami. Czas zimowy jest z natury trudny na wiosce. Ale tutaj na plebanii było bardzo zimno. Piece przepalone od wielu lat nie były naprawiane. Do tego nieszczelność okien dawała się odczuć przy ostrych wiatrach i zadymkach. Poprzedni proboszcz opuścił parafię bez pożegnania z wiernymi, zostawiając różne niezałatwione sprawy i problemy finansowe. Brakowało kościelnego. Miejscowy wikariusz miał propozycję biskupa przejęcia parafii, nie chciał jednak jej przejmować w takim stanie. Ks. Marszałek przyjął decyzję biskupa, jak zwykł on to czynić przez całe swoje życie kapłańskie.

Może w Boże Narodzenie kościół był pełny, ale w następnych tygodniach ks. Jan szybko zorientował się, że frekwencja wiernych jest bardzo słaba. Było to widoczne szczególnie w czasie mrozów i zawiei. Drugim kapłanem w parafii był wikariusz ks. Kazimierz Gałoński. Razem bardzo skrupulatnie pilnowali katechezy. Oczywiście, nie było salki katechetycznej, a po 1953 roku religia została wyrzucona ze szkoły przez komunistów. Dlatego księża uczyli w kościele, a w zimie uczyli w opalanej kruchcie, czyli przedsionku kościoła. Od 1956 roku wrócili do szkół w poszczególnych wioskach. Jak zwykle w takich sytuacjach, ks. Marszałek wspominał o rodzinach, których dzieci mimo trudności nie opuściły ani jednej godziny religii. Były jednak takie rodziny, które nie posyłały dziecka na religię w ogóle.

Szybko pojawiło się inne wyzwanie. Było nim apostołowanie „świadków Jehowy”, którzy doprowadzili do odłączenia od wspólnoty parafialnej kilka rodzin. Innym problemem był miejscowy „wizjoner”, który zgromadził wokół siebie pewną grupę parafian, ale ks. Jan cierpliwą perswazją zażegnał ten rozłam.

Już z początku 1954 roku rozpoczął ks. Marszałek konieczne prace przy remoncie sufitu kościoła, który groził zawaleniem, przeprowadził gruntowny remont stajni plebańskiej. Konieczne było uzupełnienie brakujących szat liturgicznych oraz prace remontowe na plebanii. Wikariusz stwierdził, że ks. Jan ma zmysł dobrego gospodarza.

Gorliwość duszpasterska ks. Jana i życzliwość do ludzi spowodowały, że chętnie angażowali się do prac przy kościele parafialnym i przy kościołach filialnych. Mógł zapisać w swoim sprawozdaniu do Kurii: „Żadnych przykrości od parafian nie zaznałem”. Wiemy jednak, że miał kłopot z osobą, która zajmowała mieszkanie przeznaczone dla kościelnego i nie chciała go opuścić, ale i to swoim sposobem powoli rozwiązał.

Zebrałem tych kilka informacji z różnych dokumentów, by ukazać mądrość i bożą roztropność naszego Sługi Bożego. Motorem jego działania było zawsze szukanie i wypełnianie woli Boga. Trudności go nie załamywały, ale uczyniły go jeszcze bardziej wiernym sługą Chrystusa i Kościoła.

 

Nasza modlitwa w Łodygowicach wypadnie znowu w niedzielę, 16 marca o godzinie 17.00. Poprowadzi ją ks. dr Tadeusz Mrowiec, proboszcz z parafii Miłosierdzia Bożego w Mszanie Dolnej. Serdecznie zapraszam, bo wspólna modlitwa przed Panem w tej sprawie jest najbardziej skutecznym sposobem przybliżenia dnia beatyfikacji, ale także przysparza nam wiele łask w parafii i w rodzinach.

 

Z pozdrowieniem w Sercu Jezusa

 

ks. Stanisław Mieszczak SCJ

postulator