Podsumowanie miesięcznicy z 16 września 2021

Naszej wrześniowej miesięcznicy przewodniczył ks. dr hab. Robert Samsel, pracownik Kurii w Bielsku Białej i wykładowca teologii. Osobiście nie znał ks. Jana Marszałka, ale poznał go ze świadectw i z pism przez niego pozostawionych. To bardzo ważny aspekt życia ludzi świętych. Trzeba bowiem mądrze rozpoznać ich wpływ na życie wspólnoty Kościoła po ich przejściu do domu Ojca. Oni są z nami, ale w inny sposób. To staje się również motywem naszej wdzięczności wobec Pana Boga.

W swojej homilii ks. Robert nawiązał do drogi, jaką szedł ks. prałat Jan Marszałek do świętości. Podkreślał wagę modlitwy w jego życiu i pracy, o czym często piszą naoczni świadkowie. Inną ważną cechą, podkreśloną przez kaznodzieję, było głębokie zjednoczenie z Chrystusem. Z tego rodziła się pogoda ducha, która umożliwiała mu pokonywanie piętrzących się problemów oraz skromność, dzięki której potrafił uznać swoje błędy i szczerze cieszyć się sukcesami.

Jesteśmy wdzięczni księdzu Robertowi za to spojrzenie niejako „z boku” na postać naszego wyjątkowego duszpasterza. Ono ubogaca również nasz sposób postrzegania jego obecności w naszej parafii i nie tylko.

Jak zwykle modlił się z nami ks. infułat Władysław Fidelus, za co mu dziękujemy serdecznie. Obecny był także ks. Józef Łatanik. Był to dla niego trudny moment rozstania z mamą, która przeszła dzień wcześniej do domu Ojca. W piątek będzie jej pogrzeb. Niech Pan da jej radość przebywania z Chrystusem na zawsze, a księdzu Józefowi i całej rodzinie niech udzieli duchowej pociechy. Oczywiście, nie mogło braknąć także jednego z naszych duszpasterzy, ks. Janusza. Dziękujemy jak zwykle Akcji Katolickiej i wszystkim uczestniczącym w naszej modlitwie.

W sprawie przygotowań do procesu beatyfikacyjnego posuwamy się do przodu. Prośba o „nihil obstat” została przygotowana i nasi biskupi przekażą ją w Kongregacji w czasie wizyty „Ad limina” w Rzymie. Zbieramy nadal dokumenty związane z życiem ks. Marszałka, które wciąż się odnajdują w różnych miejscach i ubogacają nasze archiwum.

Zaczęliśmy także zdjęcia do filmu o ks. Marszałku i zebrany materiał zmusił nas do nowych przemyśleń i popracowania jeszcze nad koncepcją tego filmu. Byliśmy z ekipą u nas w parafii, w Rychwałdzie, w Górnych Łodygowicach i w Krzeczowie. Módlmy się, aby Pan błogosławił naszym poczynaniom. Pragniemy ukazać ks. Prałata w sposób wierny, ale także atrakcyjny dla dzisiejszego człowieka.

Następna miesięcznica, w sobotę 16 października o godzinie 17.00.

Zjednoczeni na przed Panem prośmy o potrzebne łaski w naszym działaniu.

 ks. Stanisław Mieszczak SCJ
postulator


ks. dr hab. Robert Samsel – homilia w czasie miesięcznicy 16 września 2021

 

Ukochani!

Chciałbym abyśmy bardziej powiedzieli o osobistej drodze do świętości, którą także przeszedł ks. Jan Marszałek. Bardzo ona współgra z drogą do świętości świętego już Jana XXIII - dobrego papieża. Tenże już w roku 1900 w swoim dzienniku duszy jako młody kleryk zapisał takie cztery zasady, które chciał realizować i które miały być dla niego drogą ku świętości i ku szczęściu, które nie przemija. Te cztery zasady to po pierwsze „stałe zjednoczenie z Chrystusem" - nawet kiedy śpię niech moja dusza czuwa. Po drugie to zasada „czyń co czynisz". Po trzecie skromność i na czwartym miejscu mówi, by unikać słów, które by obrażały kogokolwiek, zawsze być uprzejmym i tak wymieniał wszystkie owoce Ducha Świętego, które pragnął dla swojego życia. Czy taki był ks. Jan Marszałek? Wy sami pewnie lepiej to wiecie. Z tego wszystkiego co o nim zapisano i co sam dał świadectwem tych pięknych zapisków i kazań jemu także na tym zależało, by fundamentem jego życia kapłańskiego i chrześcijańskiego była modlitwa. To było pierwsze i najważniejsze. Jeśli człowiek się nie modli a twierdzi, że chciałby czynić rzeczy duszpasterskie, ewangeliczne to nie jest w tym prawdziwy. Jeden z kapłanów kiedyś wspominał, gdy jako młody ksiądz poszedł do spowiedzi i opowiadał o tych wszystkich akcjach, które robi: z młodzieżą, wyjazdy, gazetka parafialna - rozmaite rzeczy. I wtedy pyta się ksiądz spowiednik: a modlisz się? Czytasz książki religijne? Czytasz Pismo Święte? Musiał się zarumienić, bo ciężko z tym było. I wtedy mu pogroził palcem - to uważaj, żeby się nie okazało w dniu Sądu Ostatecznego, że Bóg powie: Chłopie może ty to wszystko robiłeś, ale ja cię nie znam. Ciebie w tym nie było. Święty Josemaria Escriva niejako dopowie: mówisz, że chcesz być świętym a się nie modlisz - to ja ci nie wierzę. Jesteś kłamcą. Stałe zjednoczenie z Chrystusem - nawet kiedy śpię niech moja dusza czuwa. Bardzo nam tego potrzeba, by ta zasada zawsze była fundamentalna. Dla naszych dróg, naszych pragnień, celów, które chcemy osiągnąć Bóg zawsze musi być na pierwszym miejscu, jeśli chcemy być szczęśliwi. I nie możemy mówić: jeszcze mam czas, może od jutra, może kiedyś...

Jest taka historyjka o dwóch zakonnikach - jeden z nich mieszkał w bogatym klasztorze, w którym niczego nie brakowało, wszystkiego mieli pod dostatkiem, dużo pielgrzymów tam przybywało, składali ofiary, a drugi taki biedniutki, w malutkim klasztorku sobie mieszkał, nikt tam nie zaglądał. Tych dwóch zakonników postanowiło, że wybiorą się na pielgrzymkę do miejsca świętego. Ten bogaty mówi: słuchaj, to nie jest takie proste. Trzeba się przygotować, ekwipunek odpowiedni zgromadzić, pieniędzy trochę odłożyć, noclegi po rezerwować, kondycję poprawić. Zaplanujemy i pójdziemy. A drugi wziął garnuszek, żeby zaczerpnąć gdzieś ze strumyczka, miseczki, żeby jedzenia pożebrać i poszedł. Po miesiącu wraca z pielgrzymki do miejsca świętego, a jak nietrudno się domyśleć ów bogaty dalej się szykuje, by wkrótce wyjść. Tak jak z dietą odchudzającą - że od jutra. Tak samo może i z modlitwą. Od jutra rozpocznę dzień przynajmniej od znaku krzyża. Od jutra będę się więcej modlić wieczorem. Jutro ten dziesiątek różańca odmówię. Nie od jutra. Od dzisiaj. Od teraz. Co może być ważniejszego dla każdego z nas niż nasza dusza, by była zjednoczona z Chrystusem. Cóż ważniejszego dla tych, którzy chcą być święci? Którzy chcą być w niebie? Pisze św. Grzegorz: albo będziesz świętym albo będziesz nikim. A przecież nikt nie chce być byle kim. Nie ma wątpliwości, że ksiądz Jan Marszałek także był tej zasadzie wierny.

I wierny był też tej zasadzie „czyń co czynisz". Czyli bądź wierny swojemu powołaniu. Bądź tym, który realizuje to wszystko co jest wpisane w twoje życie z pasją, z gorliwością. To jest twoja droga życia. Ta jedna jedyna. Niepowtarzalna i nieporównywalna z żadną inną drogą. Nikt inny takiej drogi jak ty nie ma i już mieć nie będzie. Jesteś jeden jedyny. Takiego cię potrzebuję. Wyjątkowa gorliwość kapłańska. Z zachwytem czyta się jego kazania. To, że zawsze musiał być przygotowany. To, że nigdy sobie nie odpuszczał. Nawet spotkanie z dziećmi komunijnymi - rozpisane, zaplanowane. Wszystko wiedział, czemu ma służyć, jaki jest cel tego działania, co chce przekazać rodzicom, którzy na spotkanie przyjdą. Gdy już był chory, słabszy pisał do swoich przyjaciół: nie odwiedzę cię. Przyjedź ty do mnie, bo wiesz ja już jestem schorowany, idą święta, potrzebuję więcej czasu by się przygotować. Nie mogę wyjechać.

Zawsze był gorliwy - „czyń co czynisz" i zawsze wierny w każdej sytuacji swojemu powołaniu.

Pozwólcie, jeszcze jeden przykład o trzech wędrowcach. Każdy z nich niesie wielki bagaż. Pytają pierwszego z nich: cóż ty niesiesz? Widać, że źle ci się idzie. Odpowiada: no tak, mój bagaż jest strasznie ciężki. Tak źle mi się żyje. Nieraz go zdejmuje, zaglądam do środka i przypominam sobie tych ludzi, którzy tak bardzo mnie skrzywdzili, te wszystkie cierpienia, rany, które mi zadali... - dźwigam to wszystko ze sobą. I to jest straszny ból i wielkie cierpienie - jaki jestem nieszczęśliwy. Potem do drugiego: a cóż ty niesiesz, bo twój bagaż też jest wielki. - no jest wielki, jest ciężki i naprawdę strasznie jestem nieszczęśliwy. Jak mnie się źle żyje. Dźwigam te wszystkie obietnice, które składają inni albo mnie składano. Nie dotrzymywaliśmy sobie słowa. Niosę też swoje plany, marzenia - nie podjąłem wysiłku by się mogły zrealizować. A teraz ściągam swój plecak, zaglądam do środka i myślę co by było, gdyby, kim bym nie był, co bym nie miał. Innym się żyje tak wspaniale, tak dobrze, a ja taki jestem nieszczęśliwy. Takie to moje życie byle jakie. A trzeci - a cóż ty niesiesz? Bo twój bagaż też jest wielki. - No jest wielki, ogromny. Ale dla mnie jest jak żagiel na wietrze. Niosę dobro, miłość, która spotkała mnie od innych ludzi, dobro, którym ja się mogłem z nimi podzielić. Naprawdę, aż chce się żyć. Tak pomyślałem o tym przykładzie w kontekście życiorysu naszego przewodnika, a waszego proboszcza byłego. Mógł utyskiwać na swoje życie, mogło być mu ciężko. Ile ran od ludzi zadanych.

Te Łodygowice, które musiał opuścić, do których potem mógł wrócić. Jakieś kąśliwe słowa, fałszywe oskarżenia, plotki, pomówienia. Choroba przewlekła - cukrzyca, która była zupełnie inaczej leczona niż dzisiaj. Choć i dziś wiemy, że wcale łatwa do uniesienia nie jest. Mógł pytać: dlaczego? Jakie to moje życie nieszczęśliwe. Mógł być gdzie indziej, taki gorliwy kapłan. Przecież mógł być proboszczem w jakimś pięknym mieście, Krakowie. Może biskupem by mógł zostać. Mógłby sobie ponarzekać. On był szczęśliwy, że był tutaj, że mógł być gorliwym pasterzem na Żywiecczyźnie, w swoich umiłowanych, ukochanych Łodygowicach. Jesteś jeden jedyny. Niepowtarzalny w swój tylko sposób. I dla Boga ta droga, którą masz jest tobie przypisana i dla ciebie jest zadana byś świętość mógł osiągnąć.

Dlatego w tej drodze jest też ważna ta zasada skromności. A skromność to jest nic innego jak po prostu być sobą. Nie udawać kogoś, kim się nie jest. Umieć się przyznać do swoich błędów, ucieszyć się ze swoich sukcesów albo po prostu iść taką zwyczajną, prostą drogą, wolną od wody sodowej w głowie, jakiegoś zapatrzenia w lustro na samego siebie. Takiego nieraz „ą", „ę", a słoma z butów wystaje. Taki co udaje sam siebie ośmiesza. A skromność to jest bycie sobą. Odkrycie tej niepowtarzalności. Tego piękna, które każdy z nas ma. I wierzę, że miał to również wpisane w swoje życie ksiądz Jan. Tak samo ta uprzejmość, życzliwość. Nigdy słów, które kogokolwiek obrażały, to pragnienie owoców Ducha Świętego. Każdy z nas chce taki być. Każdy chciałby być chwalony, postrzegany jako dobry człowiek, życzliwy. Nie zawsze mu wyjdzie, ale nie możemy się poddać. Nie może mówić: trudno, taki już mam temperament, taki charakter, takiego Panie Boże mnie stworzyłeś - takiego mnie masz. Wtedy jesteśmy przegrani. A zwyciężamy wtedy, kiedy chcemy się poprawiać. Wzrastać w tej świętości, bo nikt świętym się nie rodzi. Do świętości się dojrzewa przez całe swoje życie. Inną drogę mają męczennicy, a inną święci wyznawcy, jak ksiądz Jan Marszałek, bo wierzymy, że będzie ogłoszony błogosławionym i świętym. I modlimy się z wiarą o cuda i łaski przez jego wstawiennictwo, bo one są bardzo potrzebne w tym procesie beatyfikacyjnym. Nie jemu są potrzebne te wszystkie akty, bo on jest już święty. Nie kanonizuje się nikogo dla jego osobistej chwały. Kościół beatyfikuje i kanonizuje naszych przodków po to, byśmy mieli pewnych orędowników w niebie. Byśmy mogli ich naśladować. By oni mogli nas uczyć życia, jak tego życia uczy nas św. Jan XXIII w swoich zasadach, ale jestem przekonany, że uczy nas tego również ks. Jan Marszałek. Prośmy go, niech oręduje za nami i za kapłanami, bo myślę, że będzie dla niejednego księdza wzorem i przykładem i patronem na drodze do świętości. Polecajmy też przez jego wstawiennictwo swoich pasterzy, wierząc, że on wszystko może.