Kazanie wygłoszone przez ks. kanonika Kazimierza Podsiadło, który przewodniczył Eucharystii i modlitwie w intencji rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego Sługi Bożego Ks. Jana Marszałka w dniu 17 czerwca 2022 roku.
Czcigodni Bracia w Kapłaństwie!
Drodzy Parafianie!
Tak mówiłem 58 lat temu, kiedy stawałem przy tej ambonie i głosiłem Słowo Boże. Dziś staję przed Wami na zaproszenie ks. Stanisława Mieszczaka - postulatom procesu beatyfikacyjnego naszego ukochanego Księdza Prałata Jana Marszałka.
Prosił mnie, abym jako świadek życia Księdza Prałata - przez trzy lata - dorzucił swój kamyczek do tego wielkiego, trudnego, wnikliwego dzieła jakim, jest proces beatyfikacyjny.
Bardzo dziękuję Księdzu Postulatorowi za zaufanie, że będę mógł choć odrobinę odsłonić coś z obrazu pięknego życia naszego Księdza Prałata.
Tylu świadków Jego życia przemawiało przede mną i wielu będzie pewnie przemawiało po mnie, bo spotykacie się na Eucharystii i wspólnej modlitwie każdego 16 dnia miesiąca. Ale to, co powiem - choć krótko - to będzie mój własny obraz, moja refleksja o tym, co pamiętam i noszę zawsze w swoim sercu, z życia Księdza Prałata.
Pierwsze moje zetknięcie z parafią Łodygowice i z Ks. Prałatem było po czwartym roku Seminarium w 1962 roku, kiedy przyjechałem na prymicje ks. Matusiaka, z którym razem mieszkaliśmy On - rok 5, ja rok 3. Dawał mi szkołę! Przebywałem wtedy w Łodygowicach cały tydzień. Uczestniczyłem we Mszy św., codziennie spotykając się z Księdzem Prałatem.
Już wtedy, jako kleryka urzekła mnie parafia, a zwłaszcza osoba Księdza Prałata. A potem Opatrzność Boża przez Księdza Arcybiskupa Karola Wojtyłę, skierowała mnie do parafii Łodygowice jako drugiego wikariusza. Był tam już ks. Walczak.
Było to 1 sierpnia 1964 roku, w pierwszą sobotę miesiąca. Szczerze mówiąc, po otrzymaniu aplikaty - skierowania do Łodygowic, o mało nie zwariowałem z radości. Ksiądz Prałat przyjął mnie bardzo serdecznie i zaraz zatroszczył się o moje sprawy bytowe na plebanii, przydzielając mi proste, ale bardzo potrzebne rzeczy do czasu, aż sobie sam kupię.
Dzisiejsze nasze spotkanie przypada w czerwcu, miesiącu poświęconemu czci Najświętszego Serca Pana Jezusa, w oktawie Bożego Ciała, a także w dniu, kiedy liturgia wspomina św. Brata Alberta. Duchowość tych świąt bardzo odpowiada życiu Księdza Prałata Jana Marszałka. Siłę do swojej pracy czerpał z Nabożeństwa do Serca Pana Jezusa. Był wielkim czcicielem Serca Bożego. Ogólna opinia mówi o nim, że był kapłanem według Serca Bożego. Przez długie lata przewodniczył tym nabożeństwom, także na pierwszy piątek miesiąca i głosił na nich Słowo Boże. Przez swoją miłość i żarliwość do Serca Bożego gromadził tłumy parafian w 1-sze piątki.
Tu stało się coś niebywałego. Ksiądz Prałat zlecił mi prowadzenie I-szych piątków i głoszenie Słowa Bożego (mnie, 23 letniemu kapłanowi). Broniłem się jak mogłem, ale Ksiądz Prałat był nieustępliwy. Powiedział mi, że trzeba odświeżyć te nabożeństwa, wprowadzić do nich coś nowego. Pierwsze kazanie wygłosiłem w pierwszy piątek sierpnia (7 sierpnia). Mam je napisane i zachowane do dziś. Mówiłem wtedy: „Bóg wzywa do świętości wszystkich; kapłanów, zakonników, osoby świeckie, ale nie żąda od człowieka nadzwyczajności, ale zwyczajnego, dobrego życia. Dobry człowiek i katolik - to człowiek miłujący Serce Boże, a z tej miłości wypływa miłość do drugiego człowieka. To Boskie Serce wskazuje twoją własną drogę do świętości. Drogę matki, ojca, dziecka, kapłana i ona za prowadzi Cię do świętości i życia wiecznego”.
Dziś mówimy o świętości Księdza Prałata Jan Marszałka. Jesteśmy o niej przekonani już wtedy, aż po dzień dzisiejszy. Jak już wspomniałem, Bóg nie żąda od człowieka nadzwyczajności, ale zwyczajnego dobrego życia. Jak to bardzo pasuje do życia Księdza Jana Marszałka! Patrząc na jego życie, na to co robił i mówił nie zauważyłem nic nadzwyczajnego - takie to wszystko było proste, szczere, solidne, na serio, dokładne, ale nie nadzwyczajne.
Nieraz koledzy dzisiaj mnie pytają: Czy On naprawdę był taki nadzwyczajny, święty? Przyznam się - ja tego nie zauważyłem. Był moim proboszczem. A kiedy do mnie przyjeżdżali, nieraz słyszałem „taki ciasny”, wymagający. Odpowiadałem: Mylisz się - nie ciasny, ale święty. Już wtedy tak sądziłem.
Z kultem Serca Bożego jest mocno związana Eucharystia. Ksiądz Jan często powtarzał: „Rzeczy święte należy traktować święcie”. Do dziś mam przed oczami z jakim pietyzmem klękał przed Najświętszym Sakramentem, w jakim skupieniu i z pobożnością sprawował Eucharystię, jak przeżywał Ją wprost promieniejąc. Jednocześnie dbał o sprawy zewnętrzne, jak piękne szaty liturgiczne, czystość bielizny kościelnej, wystrój ołtarza czy służbę liturgiczną.
Jego pragnieniem było, aby wszystkich Parafian zbliżyć do ołtarza i Chrystusa Eucharystycznego. Słowo Boże solidnie przygotowywał. W głoszeniu Słowa Bożego cechował Go radykalizm ewangeliczny, według tego, co wczoraj słyszeliśmy w II Czytaniu z Listu do Koryntian: „Ja otrzymałem od Pana to, co wam przekazałem”.
Przekazywał Ewangelię czystą, jak woda źródlana, a przekazywanie takiej Ewangelii zawsze prowadzi ludzi do Jedynego, prawdziwego Boga, który jest źródłem życia wiecznego. Nie możemy wybiórczo traktować Ewangelii. Głosić to , co nam odpowiada, z obawy przed oskarżeniem: „Co ludzie powiedzą?” Żył według nauki którą głosił to było widać w całym jego życiu - choć czasem był niezrozumiany przez niektórych ludzi.
Patron dzisiejszego dnia, święty Brat Albert - też cechował się radykalizmem, jak również dobrocią. Jak mówił: „Trzeba być dobrym jak chleb”. Taki też był Ksiądz Prałat Jan. Radykalny, a zarazem dobry dla ludzi i współpracujących kapłanów. Doznałem bardzo dużo z tej dobroci serca Księdza Prałata, nawet w tych takich prozaicznych sprawach, jak kupno maszyny do pisania, materiałów duszpasterskich i książek. Wiedział, że ma w parafii ludzi o różnym wykształceniu. Miał serce nawet do upadających - chciał ich ratować. Dla wszystkich był ojcem. Wszyscy ludzie go szanowali, bo cieszył się wielkim autorytetem.
Bardzo mądrze, ale i taktownie wprowadzał mnie w życie kapłańskie i duszpasterskie. Radził jak postępować w sprawach duszpasterskich, jak i tych codziennych. Potrafił także ostrzec w niektórych sytuacjach, ale i upomnieć w razie jakichś niedociągnięć. Nigdy ze złośliwości, zawsze z życzliwością. Dużo dyskutowaliśmy, a nawet sprzeczaliśmy się. Jestem Mu za to wszystko bardzo, bardzo wdzięczny.
Taki obraz Księdza Prałata noszę w sercu przez całe moje życie kapłańskie. Kapłana, którego cechowała głęboka więź z Chrystusem. Kapłana, który pociągał ludzi swoim życiem do Chrystusa. Takich kapłanów dzisiaj ludzie szukają. Prawdziwych pasterzy, a nie administratorów. Szukają nie specjalistów, a dobrych i świętych kapłanów. Takich, jakim był Ksiądz Prałat. Jesteśmy wdzięczni Bogu, że dał nam takiego Proboszcza! Wpatrując się w życie i postać Księdza Prałata jako żywą Ewangelię, starajmy się to wszystko wprowadzać w nasze życie. Amen.
ks. kan. Kazimierz Podsiadło
Homilia wygłoszona przez ks. kan. Kazimierza Podsiadło 17 czerwca 2022
NASZ CZAS, 26 czerwca 2022, str. 4/26/1484