Sprawozdanie z miesięcznicy z 16 lipca 2022

Nasza miesięcznica w lipcu jest związana zawsze z obchodem liturgicznym Matki Bożej Szkaplerznej. Ma on swoje znaczenie także w życiu Sługi Bożego ks. Jana Marszałka. W kościele parafialnym w Krzeczowie, skąd pochodził i gdzie ks. Jan został ochrzczony w 1907 roku, właśnie ten obraz Matki Bożej umieszczony jest w głównym ołtarzu i bardzo czczony, obok głównego patrona św. Wojciecha. Wtedy też parafia obchodzi swój drugi odpust. Ks. Jan nasiąkał więc tą pobożnością od dzieciństwa. Potem jako administrator parafii Bachowice, w pobliżu klasztoru Karmelitów w Czernej, pogłębiał ją jeszcze bardziej przez kontakt z Karmelitami. W 1945 roku swoje prymicje odprawiał O. Rudolf Warzecha, Karmelita i rodak z Bachowic. Dzisiaj jego proces beatyfikacyjny jest mocno zaawansowany. Tak więc i tutaj nabożeństwo do Matki Bożej Szkaplerznej było rozwijane. Potem, gdy ks. Jan objął duszpasterstwo w Łodygowicach, w 1952 roku poprosił znanego rekolekcjonistę, Ojca Jana Chrzciciela Kotanka OCD, o przeprowadzenie rekolekcji wielkopostnych. Wtedy też wielu parafian przyjęło Szkaplerz. Zwyczaj ten był pielęgnowany w następnych latach przez ks. Marszałka, kiedy przyjmował do Szkaplerza dzieci po I Komunii św. Zaangażowanie ks. Jana w rozwój Szkaplerza Świętego musiało być znane OO. Karmelitom, skoro właśnie w kwietniu 1952 roku otrzymał od ich Prowincjała władzę błogosławienia i nakładania małego Szkaplerza, zgodnie z ich zatwierdzonym rytuałem. W swojej homilii na odpuście w Krzyżowej w 1964 roku podkreślał, że dlatego jest tyle obrazów i kaplic poświęconych Matce Najświętszej, bo człowiek wierzący pragnie ją widzieć, jak każdy pragnie widzieć swoją matkę. Dlatego też zakładamy medaliki szkaplerzne i z taką miłością ściskamy różaniec (Zapiski I, 38). On wyrósł w tym klimacie pobożności, rozwijał go w sobie i dzielił się nim z innymi przez całe swoje życie.
Bardzo serdecznie dziękujemy za homilię, którą wygłosił nasz rodak ks. dr Stanisław Więzik CRL. Jego gruntowna analiza pojęcia świętości i roli jaką spełnia święty w społeczeństwie jest propozycją do refleksji dla nas wszystkich. Jest także odpowiedzią na pytanie, dlaczego mamy troszczyć się o ukazanie świętości życia ks. Jana. Będzie ona opublikowana na łamach naszego pisemka parafialnego. Mszy Świętej przewodniczył ks. prałat Stefan Misiniec, wikariusz w Łodygowicach w latach 1968 – 1971, obecnie rezydent w Kalwarii. Ponieważ ma doświadczenie w prowadzeniu procesu beatyfikacyjnego dlatego pomaga nam wydatnie w naszych pracach. Przy ołtarzu stanęli jeszcze ks. inf. Władysław Fidelus, nasz proboszcz ks. prałat Józef Zajda, ks. dr Tadeusz Mrowiec, proboszcz z Mszany Dolnej oraz Postulator. Ciągle dziękujemy naszej Akcji Katolickiej w Łodygowicach. Wytrwale dbają o grób ks. Marszałka, są obecni ze swoim sztandarem w czasie wszystkich obchodów związanych z jego osobą i jako zorganizowana grupa troszczą się dzielnie od wielu lat o naszą sprawę.
A jeśli chodzi o proces beatyfikacyjny to trwają ostatnie przygotowania do jego oficjalnego otwarcia. Po ogłoszeniu dekretu przez ks. bpa Romana udało się zebrać jeszcze trochę dokumentów. To zbieranie trwa nadal, więc jeśli ktoś dysponuje materiałem, który moglibyśmy wykorzystać w procesie lub chciałby zostawić swoje świadectwo może się jeszcze ze mną kontaktować. Ksiądz biskup formuje obecnie skład personalny trybunału, a my staramy się zebrać listę i dane świadków, którzy jeszcze mogą zaświadczyć o życiu Sługi Bożego.
Otwarcie procesu zbiega się z 650 rocznicą istnienia parafii, którą będziemy obchodzili w przyszłym roku. Z pewnością i to będzie miało pewien wpływ na sam proces. Ostatnio na stronie diecezji Bielsko-Żywieckiej pojawił się ciekawy artykuł znanego nam ks. dr. Szymona Tracza na temat historycznych skarbów naszej łodygowskiej świątyni. Warto przeczytać, bo odkrywanie duchowego i materialnego piękna naszej świątyni poprowadzi nas śladami ks. Jana Marszałka, który tak bardzo kochał tę piękną świątynię i parafię.
Prośmy razem o potrzebne światło i pomoc Bożą w prowadzonym przez nas dziele.
Pozdrawiam w Panu

ks. Stanisław Mieszczak SCJ
postulator

 

Obraz Matki Bożej Szkaplerznej w kościele parafialnym w Krzeczowie

 

 


 

Kazanie Ks. Stanisława Więzika CRL


Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus
- tak ksiądz Jan Marszałek - powtarzał przed każdym kazaniem.
Nawiązując jeszcze do Matki Bożej Szkaplerznej, jak powiedzieli moi przedmówcy, pamiętam, jak ksiądz Marszałek, po kilku latach duszpasterzowania sprowadził z Karmelu do Łodygowic OO. Karmelitów, którzy przygotowywali nas do przyjęcia Szkaplerza. Wtedy dużo osób, a szczególnie młodych przyjęło Szkaplerz.
Pisząc to kazanie, skorzystałem z pomocy jednego z kwartalników, w którym odnalazłem artykuł pod tytułem „Niedobrze jest być dobrym”. Słyszymy dziś, chociażby w pierwszym czytaniu, „bądźcie dobrzy wobec nieprzyjaciół”, wobec spotkanego Chrystusa Pana.

Może na początek taki wstęp Eliota, bo to odzwierciedla życie. W czasach pomyślnych zaniedbywać będą świątynię, a w czasie klęsk będą jej złorzeczyć. Więc „niedobrze jest być dobrym” - czy to naprawdę tak jest?
A widział Bóg, że wszystko było dobre. Dzieło stworzenia, które Bóg zrobił, jest takie samo do chwili obecnej, bo pochodzi od Boga. Zło natomiast pochodzi od stworzeń, a nie od Stwórcy. Jeśli ktoś fałszuje na koncercie, to jest jego wina, a nie twórcy dzieła czy dyrygenta. Jak czytamy w Piśmie Świętym, Bóg w dziele stworzenia podzielił się z człowiekiem wieloma przymiotami. Dał mu udział w pięknie i dlatego może tworzyć. I mamy literaturę piękną, muzykę, mamy piękne obrazy, architekturę - wszystko to jest ten dar, który Bóg dał człowiekowi. Dlatego człowiek może się chlubić mądrością, sprawiedliwością, życiem, wolnością, dobrocią itd. . Tylko jeden przymiot Boga nie został drogą natury przekazany stworzeniu. Jest on dziełem, czyli własnością Ducha. Tym przymiotem jest właśnie świętość Stwórcy. 

Moi drodzy! Święte nie są drzewa - choć są tacy, którzy chcieliby tak je traktować. Nie są święte zwierzęta, ptaki, gwiazdy, morza i rzeki. Stworzenie jest tylko dobre. A świętości nie ma na świecie stworzonym przez Boga, bo świętością jest sam Bóg. Nikt nie ma prawa do niej z natury. Ona jest zawsze darem łaski.

Spójrzmy w tym kontekście na słowa Boga skierowane do Mojżesza - „zdejmij sandały, bo miejsce na którym stoisz jest ziemią świętą”. Dobrze wiemy, że Mojżesz chciał obserwować płonący krzak, chciał zobaczyć, co to jest. Wtedy usłyszał głos Boga - „zdejmij sandały, bo miejsce na którym stoisz jest święte”. Bóg wydzielił przestrzeń świętą - wyłącznie Jego.

Wiemy, że życie doczesne jest najwyższym dobrem. Nie ma większego dobra. A świętość, jako jakościowo nowa forma życia, nie została stworzona. Jest to życie samego Boga, odwieczne, do którego został włączony każdy z nas przez chrzest święty i akt naszej wiary. Tak zatem każde dziecko jest święte przez wiele lat i dopiero przez grzech ciężki może stracić tę świętość.
A życie święte jest miliard razy cenniejsze niż życie doczesne. W niebie przebywają tylko ludzie święci. Pierwszego listopada obchodzimy uroczystość Wszystkich Świętych, w tabernakulum jest Najświętszy Sakrament, a nie „najlepszy”. Czujemy instynktownie, że jest jakościowa różnica między świętym, a dobrym.

Wydarzenie, jakie miało miejsce w synagodze w Kafarnaum wzywa do ostrożnego „wyważenia na aptekarskiej wadze” znaczenia dwóch słów: dobry i święty. Dziś wielu katolików nie dostrzega tej różnicy, albo utożsamia dobroć ze świętością. Często też odrzuca pojęcie świętości mówiąc ze wystarczy być dobrym. Często można usłyszeć zdanie, że wystarczy być dobrym - „nie chodzę do kościoła, bo jestem dobry”. Jednak, moi drodzy, w każdej religii, a także wśród ateistów, niewierzących, są miliony dobrych ludzi. Do kościoła nie chodzi się po to, by być dobrym, ale po to by być świętym, a świętość otrzymuje się wyłącznie u Boga. Do kościoła przychodzę, aby spożyć pokarm życia - Pismo Święte, a nie pismo dobre. Jest w nim całe bogactwo Sakramentów Świętych, a nie sakramentów dobrych. Ponieważ chcemy mieć udział w życiu Boga przez całą wieczność więc przystępujemy do Komunii Świętej - a nie dobrej.

I w naszym życiu są dwie granice: jedna między dobrem a złem, a druga to granica między dobrem, a świętością. Grzechem może być to dobro, które osiągam na własną rękę, którego się nie da odrzucić. W grzechu sięga się jedynie po własne dobro, a nie po świętość. W świecie wszystko można usprawiedliwić - i rozwód i zdradę, zaniedbanie rodziny, aborcję, eutanazję. Wszystko można  w świecie usprawiedliwić. A w świecie nie ma świętości - to niemożliwe. Tu usprawiedliwia tylko Bóg.

Dobroć jest na miarę człowieka, i każdy jest na tyle dobry, na ile chce. A chrześcijaństwo jest jedyną religią na świecie, w której dostępna jest świętość. Ona jest poza granicami naszych możliwości. Pozostaje darem Boga. Jest na Jego miarę, a nie na naszą miarę. Wielu sądzi, że wszyscy dobrzy mają prawo do nieba. Ktoś powiedział, że w życiu zabiega się o to, by być w 55% dobrym, bo wtedy Bóg go zbawi. Bowiem na szali sprawiedliwości, szala z jego dobrem przeważy szalę zła. I może być zdziwiony, jeśli mu wyjaśnimy, że nieba nie wyprasza sama dobroć. Nam jest potrzebna świętość, bo w niebie są tylko święci. I niebo jest dla tych, którzy mają w sercu Ducha Świętego i łaskę uświęcającą. A trzecia osoba ma na imię Duch - i to Duch Święty, a nie duch dobry.
Zło też potrzebuje jakiegoś dobra, bo ono jest nastawione na kompromis i tolerancję. Świętość natomiast nigdy nie toleruje grzechu. Kto popełni grzech, traci świętość, ale nadal może być dobrym człowiekiem. Syn Boga przybył do nas nie po to, abyśmy byli dobrzy, ale po to, abyśmy byli święci.

Scena z Ewangelii św. Marka 1, 23-28 odsłania nam istotną różnicę, jaka istnieje między dobrem, a świętością. Kiedy Chrystus wszedł do synagogi znajdował się tam opętany. I wtedy opętany krzyczał: „czego chcesz od nas Święty Boży? - mówił w liczbie mnogiej - czego chcesz od nas Święty Boży.
Bo zło bardzo chętnie sąsiaduje z dobrem i często się nim posługuje. Chyba znany jest przykład Rudolfa Hoessa. Jak pamiętam z książki, był to dobry młodzieniec, nawet podobno służył do Mszy Świętej, ale kiedy się spotkał z Hitlerem, wtedy stał się zbrodniarzem.

Ten kto wybiera dobro musi się liczyć z tym, że jako dobry, wcale nie jest odporny na zło. Bo dobro ze złem można pogodzić i tą droga dziś wędruje wielu ludzi. Wystarczy im, że są dobrzy, a czyniąc zło usprawiedliwiają je swoją słabością, dobrem dobrem swojej natury. Wszystkiemu jest winien grzech pierworodny. To u naszych braci jest normalne, że żyją dobrze i źle jednocześnie. Świętości natomiast, nie można nigdy połączyć ze złem.
Czy grzech niszczy naszą dobroć - nie. A czy grzech niszczy naszą świętość - ciężki grzech natychmiast niszczy świętość, W starożytności, przez kilka wieków, tuż przed Komunią Świętą celebrans podnosząc konsekrowany chleb mówił: „Święte dla Świętych. Kto święty niech przystąpi, a kto nieświęty, niech czyni pokutę”. Komunia Święta to dotknięcie się samego Boga i wypełnienie Nim całego serca i umysłu. To potężna moc ciała i ducha. I tak to widział sługa Boży ks. Jan. Stąd jego troska o świętowanie niedzieli. Jakże mu na tym zależało. Ale niestety wielu nas uważa, że niedziela od początku należy do nas. Nie! Niedziela należy do Boga, bo to jest czas święty. Pan Bóg, ponieważ mnie kocha, każe mi w tym dniu odpocząć, napełnić się świętością.

Sługa Boży ksiądz Jan kochał Kościół, bo Kościół potrzebuje ludzi trwających przy nim z całą gorliwością swojej wiary oraz z całym zapałem swojej osobowości. Dzisiaj dochodzi do głosu moda na krytykowanie Kościoła. Warto zatem przypomnieć sobie zdanie Hansa Urs von Balthasara: Kościół nie potrzebuje krytyków, ale artystów, którymi są święci.

Ks. dr Stanisław Więzik CRL


(Tekst nieautoryzowany, opracowany na podstawie nagrania elektronicznego)