Kontynuując refleksję na temat rozumienia nabożeństwa do Najświętszego Serca Pana Jezusa przez Sługę Bożego ks. Jana Marszałka, skupmy się teraz na adoracji. Ci którzy go pamiętają noszą w sercu jego obraz, kiedy skupiony klękał przed Najświętszym
Sakramentem, czy też kiedy z ambony prowadził Godzinę Świętą w pierwszy czwartek miesiąca. W związku z niedawnym odejściem do Pana ks. Franciszka Płonki, warto jeszcze raz przytoczyć jego słowa na temat Godziny Świętej prowadzonej przez ks. Jana, wypowiedziane u nas w kościele 16 lipca 2021 roku. „Szczególnie pamiętam jak w pierwsze czwartki miesiąca, w ramach Godziny Świętej, klęczał na tutejszej ambonie i prowadził medytację przed wystawionym Najświętszym Sakramentem. Dla mnie do dziś pierwszoczwartkowa Godzina Święta (cała godzina) to ta z Łodygowic, w wydaniu ks. prałata Jana” (Nasz Czas 30 (2023), s. 5). Takim pamiętamy naszego Sługę Bożego.
Wspólna modlitwa o beatyfikację Sługi Bożego ks. Jana Marszałka przypadła na 15 niedzielę w ciągu roku. Czas wakacyjny stworzył spokojny klimat celebracji, a obraz siewcy Bożego słowa z Ewangelii pozwolił przywołać postać ks. Jana, który przez wiele lat siał to Boże ziarno na glebie naszej parafii. Wspominaliśmy także Matkę Bożą z Góry Karmel czyli Szkaplerzną. W parafii rodzinnej ks. Jana był to dzień odpustu parafialnego i stąd to przywiązanie ks. Jana od dzieciństwa do Matki Bożej i do Szkaplerza.
Przy okazji poprzedniej naszej wspólnej modlitwy o beatyfikację Sługi Bożego ks. Jana Marszałka, która przypadła w uroczystości Najświętszego Serca Pana Jezusa, starałem się przywołać charakterystyczną praktykę w tym nabożeństwie, jakim jest akt osobistego poświęcenia się Bożemu Sercu. My starsi pamiętamy z jakim zaangażowaniem uczył nas tego ks. Jan. Zaczynaliśmy już przy I Komunii i potem powtarzaliśmy w każdy I Piątek. Jest to logiczna konsekwencja przyjęcia przesłania Ewangelii, ukazanego szczególnie w symbolu Otwartego Serca. Warto ten akt praktykować, gdyż mobilizuje wierzącego do głębszego zaangażowania się w osobistą relację z Chrystusem.
Powiązanie naszej wspólnej modlitwy o błogosławieństwo Boże w procesie beatyfikacyjnym Sługi Bożego ks. Jana Marszałka z Uroczystością Najświętszego Serca Jezusowego dało nam doskonałą okazję do podkreślenia jednej z najważniejszych cech duchowych naszego przewodnika na drodze do nieba. Podziwialiśmy zawsze jego wiarę i przywiązanie do Jezusa Chrystusa, rozumem i sercem. Owocność jego pięknego duszpasterzowania była owocem jego wpatrywania się w otwarte Serce naszego Zbawiciela, które jest źródłem wszelkiej mądrości i łaski. On umiał przekazać nam prawdziwe wartości związane z nabożeństwem do Najświętszego Serca Jezusowego. Dlatego ksiądz postulator w swojej homilii podkreślił rolę aktu osobistego poświęcenia się Najświętszemu Sercu Jezusowemu i zachęcił do jego częstego odmawiania, za przykładem Sługi Bożego.
Nasza najbliższa miesięcznica w czerwcu przypada w uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa, więc skupmy się właśnie na tym ważnym nabożeństwie w życiu Kościoła. Jak dobrze wiemy, ono właśnie ożywiało także całe życie kapłańskie Sługi Bożego księdza Jana Marszałka. Warto więc poszukać co było największą wartością dla ks. Jana w tej duchowości. Ponieważ chodzi tu o wiele różnych aspektów, więc skupmy się na jednym. Pewnie i tak do tych refleksji będziemy jeszcze wracać wiele razy.
Minęła już 34 rocznica odejścia Sługi Bożego ks. Jana Marszałka do Domu Ojca. Jest to dystans czasu przynajmniej jednego pokolenia. Zatem duża część wiernych naszej parafii nie spotkała się już z nim bezpośrednio. Może słyszeli coś o nim od nas. Pojawia się zatem myśl o naszej odpowiedzialności za ten przekaz. Możemy pokazywać zdjęcia i opowiadać o naszych spotkaniach ze Sługą Bożym, ale czy to jest wystarczające? Czy nie winniśmy zrobić jeszcze czegoś więcej?
Przybliżając sobie postać Sługi Bożego ks. Jana Marszałka próbujemy zwrócić uwagę na sposób w jaki ten kapłan realizował swoje powołanie w różnych sytuacjach życiowych. Widzieliśmy jego wierność w służbie dla Pana w Kościele, jego mądrość w przeżywaniu trudnych doświadczeń, jego postawę dojrzałej odpowiedzialności w tym co robił i inne cechy jego postawy kapłańskiej. Tym razem chciałbym skupić uwagę na jego podejściu do sprawy modlitwy. Jest to temat, który podejmę pewno jeszcze niejednokrotnie, ale tutaj urzekło mnie kilka myśli jakie zawarł w jednej ze swoich homilii. Chociaż myśli te zostały spisane na karteczce, to jednak możemy przypuszczać, że mówił to na żywo i bardzo przekonująco. Tak go przecież pamiętamy w jego posługiwaniu.
Gdy próbuje się zebrać i usystematyzować myśli Sługi Bożego ks. Jana Marszałka związane z rozumieniem Miłosierdzia Bożego z podziwem dostrzegamy głębię treści, którymi żył i które tak solidnie przekazywał wiernym, nad którymi sprawował pieczę duszpasterską. Komentując kiedyś Ewangelię o faryzeuszu i celniku przypominał, że prawdziwa religijność wyraża się w wewnętrznych intencjach, które towarzyszą naszemu działaniu. Potrzeba więc na co dzień cnoty miłości i miłosierdzia, by realizować je potem w praktyce (por. Zapiski 26).
Trudno mi dzisiaj określić rok wydarzenia o którym pragnę wspomnieć, ale wtedy już jako starszy ministrant pomagałem ks. Marszałkowi schować obraz Jezusa Miłosiernego. Było to pewnie w wyniku zakazu Stolicy Apostolskiej dotyczącego rozpowszechniania kultu Miłosierdzia Bożego w formach przedstawionych przez S. Faustynę, a więc dotyczyło to także charakterystycznego obrazu. Zakaz został ogłoszony w 1959 roku, ale był wprowadzany z pewną rezerwą i bardzo powoli. Wydarzenie, które wspominam musiało mieć miejsce w drugiej połowie lat sześćdziesiątych. U nas w Łodygowicach obraz Jezusa Miłosiernego był wtedy umieszczony jako dodatkowy w ołtarzu św. Józefa. Podobnie było z innymi obrazami w pozostałych ołtarzach bocznych. Trzeba było kogoś małego, by wszedł z tyłu za ołtarz i spuścił obraz. Dlatego ks. proboszcz potrzebował pomocy ministranta. Zapytałem jednak ks. proboszcza dlaczego go ściągamy? Ks. Marszałek ze smutkiem powiedział wtedy wymijająco, że On tu wróci. Kult w tej formie wrócił latem 1978 roku, po wyjaśnieniu nieporozumień związanych ze złym tłumaczeniem Dzienniczka i nadgorliwymi działaniami niektórych propagatorów tego nabożeństwa. Nie pierwszy raz tak dzieje się w Kościele.